Wózek cały mokry (a wiało tak, że sam zaczął zjeżdżać z pomostu), Jadzia w zasadzie sucha, jedynie spodnie lekko dostały, my mokrzy. Zabieramy się za przebieranie i okazuje się, że zapasowe spodnie Koszyka zostały w hotelu. Dobre rozpoczęcie dnia ;)
Po osuszeniu się, ponownej wizycie w hotelu po spodnie można było w końcu zabrać się za rzeczy bardziej przyziemne. Niestety padało z małymi przerwami do końca dnia, więc większość zabaw odbywała się pod pokładem.
Usypianie Jadzi było trochę problematyczne, głownie ze względu na nieograniczoną przestrzeń do poruszania się. W dziobowej kajucie można było biegać po kilku kojach. Finalnie sen okazał się silniejszy niż chęć zabawy, a Jadzia spała zabezpieczona „sztorm deską”, niezły widok.
Reszta dnia, to gry, zabawy i głupawy na jachcie. Głównie z dziadzią. Na dobranoc obowiązkowe bajki.
Wieczorna kąpiel, również w rzadko spotykanych warunkach. Półprzezroczysty pojemnik (chyba nawet z Ikei) nieco większy niż duże wiadro idealnie sprawdził się jako wanienka. Co prawda Jadzia stawiała lekki opór, ale jak już się przemogła, to nie chciała wyjść.
Spanie, jak po południu, na koi za sztorm deską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli natchnęliśmy Ciebie do wypowiedzi, pisz tutaj: