czwartek, 25 stycznia 2018

Sri Lanka dzień 8 - Nuwara Elija, herbata, herbata, wodospad i farma

Umówiliśmy się na godzinę 07:00, śniadanie na wynos, szkoda czasu na siedzenie skoro można zwiedzać. Plan rypnął się już o 06:30, Samon napisał, że będzie o 8. Później tłumaczył, że to ze względu na temperaturę, gdybyśmy wystartowali o 7, to gdzieś garowalibyśmy godzinę, bo jeśli temperatura albo inne warunki pogodowe nie są właściwe, to się nie pracuje.

Punkt pierwszy wycieczki plantacja Damro Tea, wcześniej nazywała się ona Labookellie Tea ale nowy menedżment, a w zasadzie to chyba nowy właściciel zmienił nazwę. Dzisiaj i wczoraj zbiorów nie było, bo pogoda. Fabryka zatem nie pracuje, pokazano nam maszyny i urządzenia i opowiedziano o procesie zbiorów, selekcji, suszenia, cięcia i fermentacji i typach herbaty, ale to wszystko w zasadzie "na sucho", więc lekki niedosyt pozostał. W ramach rekompensaty dostaliśmy chyba z 10 filiżanek 4 różnych typów herbaty. Do śniadania jak znalazł. 




Kilka zdjęć i w drogę, na kolejną planatację - Blue Field Tea. 

A w ogóle jak chodzi o zdjęcia, to niby internet jest, ale często go nie ma. Wymiana zdjęć pomiędzy urządzeniami i ich wrzucenie gdziekolwiek to koszmar, stąd ilość zdjęć mocno na ten moment ograniczona. 

No a w Blue Field praca wre, kilka km dalej i już inna pogoda. W zasadzie taki sam schemat wycieczki z tym, że z liścmi i pracującymi maszynami. Na koniec oczywiście herbata :)
Później zakupy w przyfabrycznym sklepie, plac zabaw (grzech nie skorzystać) i jedziemy dalej.
A dziewczynki coraz bardziej lgną do Samona, fajnie, bo dla nas to zawsze kilka minut spokoju.




Kierunek wodospad Ramboda.
Niby taki niepozorny, mała kałuża przy szosie, ale Samon mówi idziemy. No to idziemy. Znowu schody... Ludzie kochani, jakby ścieżki nie mogli zrobić. Tym razem to Samon tacha Krynię na górę. Po  mniej więcej 10-15 marszu dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Wodospad w pełnej okazałości. Łał. I do tego nie ma innych turystów, tylko małpy. Ale dwa rzuty kamieniem w ich okolice i przed pole oczyszczone. Można się rozkoszować widokiem, zapachem i szumem, zajmując najlepsze miejsca na kamieniach tuż przy jeziorku, do którego wpada woda.










W drodze powrotnej Krynia zasypia w ramionach Samona, a to największa forma jej zaufania. Samon kupił dziewczynki.

Ok, tę stronę Nuwara Elija mamy odhaczoną, chociaż pewnie możnaby tu jeszcze spędzić i ze 2 dni, bo plantacji herbat jest ponad 1600!

A w ogóle jak chodzi o herbatę, to w zasadzie wszystkie zbiory są wywożone do Kolombo i dopiero tam są sprzedawane dalej na skalę przemysłową, zdecydowana większość jest paczkowana daleko, poza granicami Sri Lanki. Taki np. Dilmah nie ma własnych plantacji, kupują w stolicy na aukcjach i sprzedają jak swoje ;)


Z drugiej strony miasta, w planach jest jezioro i farma ze zwierzakami, jako atrakcje dla dzieciaków. Jezioro odpuszczamy, bo akurat obie gwiazdy zasnęły. A droga na farmę wiedzie przez malownicze doliny, lasy i łąki. Przy odrobinie szczęścia można trafić na miejscowe sarny, inny gatunek małp, a mając turbo szczęście na leoparda.  

Aż tyle szczęścia to my nie mamy i trafiamy sarny i małpy, leo zostaje na inną okazję.
Małp trafiliśmy całe stado, ale każda jedna okazała się mamą z maluchem przyklejonym do brzucha i robiąc zdjęcia dało się wyczuć, że nie czują się komfortowo będąc kilkanaście metrów od nas, także się szybko zawijamy.

A na farmie życie zwierząt kwitnie. Krowy na łąkach na wypasie, albo w drodze do dojenia, osobne budynki z małymi zwierzakami i ich potomstwem (króliki, kozy, krowy, byki, cielaki, kózki i inne taki do których można podejść). Te same zwierzaki co w Polsce, ale radocha dla dzieciaków jest. A to najważniejsze. 

Wracając zahaczamy o centrum i supermarket, pieluchy trzeba dokupić. Jadzia postanawia zostać z Samonem w aucie. Wracamy po 10 minutach, a tam nauka języka polskiego trwa w najlepsze.
5,5 latka uczy jegomościa ze Sri Lanki polskiego. Opanowane w formie pisemnej (z zapisem fonetycznym) liczebniki od 1 do 13, nasze imiona, kilka innych słów i moje ulubione "rozumie pan".
Zapiski na kopercie i jednej stronie notesu.
Czad.


Wracamy do meliny, jest internet więc planujemy następne spanie, pociąg do Ella (może być wesoło), bo od jutra dwie noce w Ella. Tam widoki, herbata. A sama trasa pociągu na linii Nanu Oya - Ella ponoć jeszcze lepsza, niż Kandy - Nanu Oya. Zobaczymy!



1 komentarz:

Jeśli natchnęliśmy Ciebie do wypowiedzi, pisz tutaj: