poniedziałek, 22 stycznia 2018

Sri Lanka dzień 3 - Sigiriya

Do Sigiriya udajemy sie samochodem z hotelu, nie mamy ani czasu ani ochoty na szukanie innego środka transportu, powrót do Kolombo i łapanie pociągu to abstrakcja na ten moment, bo po odespaniu nocy szkoda nam kolejnych straconych godzin. 

Przejazd około 150 km samochodem zajmuje... uwaga, uwaga... [muzyka z filmu Szczęki albo coś z Hiczkoka] nawet 4 do 4,5 godziny. W standardzie.
Koszt 11.000 rupi. Rozpytaliśmy w kilku miejscach, ceny w zasadzie takie same wszędzie.

Zatrzymujemy się w Riverside Lal Homestay, na 3 noce. W okolicy jakby wszystkie spania w takim samym standardzie, ale o homestayu później.

Jako iż większa połowa dnia już przeleciała, wzięliśmy kurs tuk-tukiem do "Sigiryia centrum", czyli pod największy sklep spożywczy i 2 knajpy obok siebie, nawet PKS zatrzymuje się w innym miejscu.
Jadąc tuk-tukiem widzimy pierwsze słonie, ale nie jest to przyjemny widok, bo zakute w łańcuchy albo z turystami na grzbiecie, w takim stelażu. A to nie jest dobre dla słonia, stelaż go uwiera i psuje słonia od środka i słoń szybciej umiera. Także jak już jechać słoniem to na oklep.
Trafiamy jednak słonia kąpiącego się w rzece, co prawda nadal z łańcuchami, ale chociaż w nieco bardziej sprzyjających mu warunkach.


Wracając do homestay podchodzimy pod Lion Rock, nasz cel na jutrzeszy poranek.

Co do Riverside Lal Homestay - zasadniczo prowadzi go młode małżeństwo, jednak na tej samej działce swój homestay prowadzi ojciec w/w żony. A że nie ma płotu, a oprócz w/w są jeszcze babcia, dziadek, żona i druga córka (ojca), 2 miesięczne bobo, kot, pies i wielka ryba w oczku wodnym, to finalnie każdy każdemu pomaga jak może i mimo że osobno, to jednak razem. 
A nade wszystko bardzo uczynni i uśmiechnięci ludzie. Bez nadęcia, po prostu tak mają.
Na kolację dostaliśmy curry rice, z dodatkami. W takiej ilości, że chyba nawet połowy nie udało nam się zjeść. Dobre. Jak na początek to chyba dobrze trafiliśmy. 

Pokój czysty, z moskitierami, na piętrze co stanowi lekkie utrudnienie bo Krynię trzeba pilnować permanentnie.

Jutro - Lion Rock i może safari, hm?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli natchnęliśmy Ciebie do wypowiedzi, pisz tutaj: