Już jest mniej słonecznie. Mimo
wszystko postanawiamy obrać kurs na wzgórza Wicklow. Zaopatrzeni w mapę i
krótką charakterystykę miejsca ruszamy na DARTa. Na wzgórzach Wicklow kręcony
był między innymi Braveheart – więc widoki są co najmniej epickie.
I tu nas szybko sprowadzono na
ziemię. Pan w informacji sprawdził połączenia DART i później kolejki. Jest po
sezonie, pociągi jeżdżą rzadko i w godzinach co najmniej dziwnych. Suma
summarum uwzględniając czas dojazdu, powrotu, przerwy w oczekiwaniu na kolej
etc. oszacowaliśmy, że na miejscu mielibyśmy ze 2-3 godziny. Pomysł upadł.
Postanawiamy ruszyć pieszo w kierunki Dublina, wzdłuż zatoki. Niestety jak pech
to pech. Zaczyna padać. No może raczej mży niż pada, ale nie uśmiecha nam się
ryzykować, że się rozpada w najmniej odpowiednim momencie. Zmiana planów. Czyli
zwiedzamy nie poznane dotąd Dun Laoghaire. Dobry decyzja, bo po kilkunastu
minutach solidnie się rozpadało.
Dun Laoghaire da się lubić i
wygląda na przyjemne miejsce do życia. Oczywiście gdy nie pada J
Po przeczekaniu deszczu i
zwiedzeniu tego, czego jeszcze nie zwiedziliśmy postanawiamy wrócić na Spirita.
A na Spiricie jak w zasadzie
przez cały tydzień, ciepło, sucho i dużo ludzi. Momentami naprawdę dużo ludzi.
Sielanka. I tak, aż do wieczora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli natchnęliśmy Ciebie do wypowiedzi, pisz tutaj: