sobota, 27 stycznia 2018

Sri Lanka dzień 9 - Ella

Rano udajemy się na dworzec, spróbujemy złapać pociąg z Nanu Oya do Ella, licząc na miejsca siedzące oczywiście. Podwozi nas oczywiście Samon, co wprawia dziewczynki w duży zachwyt.
I tak od słowa do słowa i o planach na najbliższe dni i może jeszcze raz się spotkamy, na trasie Ella - Tangalle. Ale to melodia przyszłości, na ten moment najważniejsze to pociąg.

Tak to się ułożyło, że akurat pociągi o tej godzinie po przyjeździe do Nanu Oya czekają około 30 minut zanim wyruszą, to szansa dla nas. Jesteśmy dobrze zorganizowani, wiemy już co i jak i przy odroinie szczęścia się uda.

Pociąg okazał się dość krótkim składem, 1 wagon cargo i trzy klasy 2 (bądź 3?), przy czym pierwszy i ostatni w 1/3 to "luggage", ostaje się zatem 2 i 1/3 wagonów. Finalnie się udaje. Zajmujemy swoje miejsca wraz z 2 młodych duńczyków. Ciasnawo, ale przynajmniej na siedząco. Fura szczęścia, bo po kilku minutach od przyjazdy pociągu tłum gęstnieje i wypełnia dość szczelnie przestrzeń korytarzy. 
Przed nami 4 godziny do Ella w towarzystwie Duńczyków i widoków, a te faktycznie dużo lepsze niż na poprzedniej trasie.



Śpimy w Ella Vallee 02, kretyńska nazwa, ale przynajmniej czysto. Wi-Fi niby jest ale go nie ma. Brzydkie słowa cisną się na usta. W zasadzie wszędzie to samo internety są, ale ich nie ma. 
Decydujemy się w końcu kupić kartę SIM.
Karta SIM 200 rupii, kopia paszportu/dowodu do wniosku 210 rupii, 2 giga internetu (1 gb w nocy, drugi w dzień) 199 rupii - gdzie tu sens i logika cenowa, tego nie wiem, najważniejsze że mamy internety i nic nas nie ogranicza przy planowaniu kolejnych etapów.
Przy tej okazji składam podziękowania mojemu pracodawcy za wyposażenie mnie w telefon dual sim.

Widoki z bazy noclegowej mamy doskonałe, na prawo plantacja, na lewo plantacja. Oj, tutaj będzie mocno leniwie.


Co prawda jest kilka punktów w okolicach Ella, które warto zobaczyć, ale duża część z nich jest trekkingowa (np. Adam's Peak), więc pewnie sobie je odpuścimy. Natomiast Ella samo w sobie nie rzuca na kolana, ot miasteczko jak wiele innych po drodze. To co istotne to okolice, a jako iż śpimy na wygnajewie, to i spacery się szykują.

I podczas dzisiejszego spaceru zaliczyliśmy z Krystyną kraksę. Źle to nie wygląda, dobrze też nie. Do wesela się zagoi, ale ślady dość widoczne. Mimo wszystko chyba opatrzność nad nami czuwa.

Na plus Ella to dość dobrze rozbudowana baza restauracyjno-sklepowa. I market i pamiątki (kilka sklepów) i kilka fajnych knajp serwujących jedzenie z całego świata. I to co się zaczyna rzucać w oczy, to znaczna ilość backpackerów, jakby z całej Sri Lanki się zjechali. Bo do tej pory jakoś niewielu ich mijaliśmy, a w pociągu to raczej turystuka obwoźna była. Turystów dużo, ale ich bagaże jechały równolegle samochodami.

Planów na jutro nie robimy, ostatnie dni były dość intensywne, więc jutro zapewne będziemy się szwędać i na bieżąco decydować co robimy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli natchnęliśmy Ciebie do wypowiedzi, pisz tutaj: