Opuszczamy hotel i kierujemy się do miejsca, które sobie upatrzyliśmy drugiego dnia, czyli w okolice naszego pierwszego hostelu. To co nas interesuje to krótki spacer w okolicach mostu Ponto do Infante. Widoki może nie takie jak wczoraj, jednak jest co oglądać. Cholernie ładnie w tym Porto.
Jednak to co nas dzisiaj najbardziej interesuje to widok na ocean. Jedziemy w kierunku plaż i docieramy do okolic Praia dos Carneiros. Jest ciepło, ale wieje tak, że głowę urywa i to trochę umniejsza walory artystyczne tego miejsca. Mimo to jest super. Morza, oceany i falochrony zawsze są super, zwłaszcza jak fale trzaskają o plaże i nabrzeże. A tak właśnie jest dzisiaj. Chowamy się przed wiatrem, twarzami do słońca i chłoniemy tyle ile się da, w Polsce jest dobrze ponad 20 stopni mniej.
Wracają wspomnienia, niemalże tak samo było ponad 2,5 roku temu w majówkę w Sopocie. Z tą różnicą, że Jadzia wierciła się w brzuchu :)
Wracają wspomnienia, niemalże tak samo było ponad 2,5 roku temu w majówkę w Sopocie. Z tą różnicą, że Jadzia wierciła się w brzuchu :)
Żegnamy się z Portugalią, żegnamy się z Porto, mówimy do zobaczenia, bo jeszcze kiedyś tu wrócimy. Na pewno.
Do Berlina z niewiadomych przyczyn dolatujemy z ponad godzinnym poślizgiem. Temperatura - minus 3 stopnie. Brrrrr. Po co właściwie wracaliśmy? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli natchnęliśmy Ciebie do wypowiedzi, pisz tutaj: