Ruszamy na okolice Funchal: Camara de Lobos, Cabo Girao i Curral das Freiras (co dosłownie oznacza Schronisko Zakonnic).
Na pierwszy rzut: Cabo Girao - najwyższy klif Europy, 580 metrów a na szczycie szklany taras. Widok w dół niesamowity, widoki w pozostałe strony starannie zasłoniła mgła. Znowu. Ktoś nas bardzo nie lubi, bo to kolejny wyjazd z mgłą.
Punkt następny: Camara de Lobos, już na poziomie 0. Malutka, urokliwa mieścina z niesamowitym położeniem - otula prawie kolistą zatokę. To tu w latach 50tych sir Winston Churchill siedział malując sceny plażowe. Spotykamy naganiacza z Funchal - nagania tutaj do innej knajpy. Twierdzi, że ma szczęście, bo ma dwie prace, a w Portugalii i na samej Maderze, po kryzysie nie jest łatwo dostać posadę. Opowiada chwilę o wyspie, pytamy jak dojechać do Curral das Freiras - ponoć to długa podróż, jakieś 20 minut jazdy! Opowiedzieliśmy mu, że dla nas długo, znaczy kilka godzin. Oni w ciągu 2 godzin są na kontynencie. Przy okazji przestrzega nas: z Doliny Zakonnic, do której planujemy się wybrać nie widać oceanu - to jedyne takie miejsce na Maderze.
Droga do Curral das Freiras rewelacyjna - utwardzona kamieniami i brukiem, szeroka na półtora auta. Ponoć ma 52 zakręty o 180 stopniach. W tę stronę cały czas pod górkę, Micra ledwo daje radę na dwójce. Dolina Zakonnic wita nas słońcem i poczęstunkiem lokalnych likierów i ponczy. Smaczne, w szczególności kasztanowe! Idziemy na obiad, w trakcie którego za oknami rozgrywa się deszczowy dramat. Nici ze zwiedzania okolicy, nie zrobiliśmy też ani jednego zdjęcia. A ciekawa historia się wiąże z tym miejscem: w XVI wieku zakonnice uciekały z wybrzeża wgłąb wyspy przed piratami i właśnie w tej dolinie znalazły schronienie, strome podejście odstraszyło piratów. Stąd też nazwa wioski: Schronisko Zakonnic.
Wracamy do Funchal, wieczór spędzamy w hotelu. Kolejny udany dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli natchnęliśmy Ciebie do wypowiedzi, pisz tutaj: